Cóż, Jagoda ma prawo mieć własne zdanie. Napewno kiedyś je zmieni, ale uszanuję to.
~•~•~•~•
- Nie lękaj się. - uśmiechnąłem się. - To tylko Aedes mortiferum ( łacina ^^ )
- Wredne komary... Czemu jestem w szpitalu? - rzekła lekko poddenerwowana.
- Nie jesteś w szpitalu, zabrałem Cię do mojego domu, jesteśmy na strychu, który szybko ustylizowałem na Szpital. Nic się nie martw, medyk już dawno podał Ci leki, nic nie powinno się dziać. - przytuliłem klacz.
- Okej... A mogę wstać? - spytała.
- Tak, jeśli dasz radę. - odparłem.
- Phf! - prychnęła i wstała z łóżka.
Zaczęliśmy rozmawiać o naszych dawnych dziejach. Zaparzyłem herbaty z guaraną na pobudzenie Jagody.
Ufałem jej. Ona opowiedziała mi swoją całą historię, a ona nadal znała tę zmyśloną... Moja... Siostra...
- Jagodo, posłuchaj... Ja... Opowiadałem Ci zmyśloną historię. Tak jak wszystkim. Moja siostra jest teraz zesłana na 1000 lat do otchłani wodnej... Ta piosenka pozwoli Ci to lepiej zrozumieć. Chodźmy nad wodę. - rzekłem ze smutkiem.
~•~•~•~•
Gdy dotarliśmy nad rzekę, zapadał zmrok. Demon pokonany, więc nie ma się czego bać.
I zacząłem śpiewać.
"Lulaby for a princess"
Okrutny był los, nie trafny był sąd.
Jak mogłem odegnać Cię z tąd?
Wina jest ma, a kara zaś Twa.
Zamilkła po dziś dzień harmonia.
I tak przez tą ciszę zanoszę Ci pieśń.
Mym duchem dotrzymam Ci sił...
Ukoję Twój żal,
Kołysanko trwaj!
I oby sen piękny się śnił...
Raz pewnien ogier co w blasku wciąż trwał,
Spoglądnął na kraj swój i tak,
Z uśmiechem rzekł: "Nie ma drugiego konia, co chwałę i władzę mi równą by miał".
Och, wielka jego cześć, oraz wielka jego gloria!
Jak wielki rzucał swój cień?...
Ten okład ciemnością na młodszą z nich dwóch,
I rósł nienawistnie co noc i co dzień...
Miłość do siostry nie była tak wielka jak na nią zasługiwała.
Szacunek poddanych niewielki wszak był,
A gorycz jej duszę wciąż rozrywała...
I ten głupi ogier nie pomógł jej już,
Tej niszczonej od środka - tej młodszej z nich dwóch...
Lecz taki jest los, oraz taka jest cena,
Gdy pycha zaślepia Twój duch!
Lulaj siostrzyczko, księżniczko ma śpij,
Spowita w wody blask.
Słowa z melodią niech przyniesie wiatr,
Przez kosmos, świat i czas...
Wtul się w blask wody,
Jak w koc.
*Do Jagódki*
Niech niezna cię smutek,
Strach, czy ból.
Wiem że gdy zmorzy mnie mrok,
Ciebie znajdę tu...
Są wieki przed nami,
Niezbadany czas.
I nie chcę samotnie,
Spędzić wszystkich lat!
*do siostry*
Niech tysiąc zim srogich,
Minie niczym grom!
*do Jagody i Siostry*
Ja kocham, i tęsknię.
Wszystkie mile z tąd!
*Do siostry*
Śpij... Śnij...
< Jadzia? >
9.12.2017
Od Jagódki CD. Darkness'a "Jeden z Cudów"
Otworzyłam szerzej oczy... Wystraszyłam się. Dzie...Dziec...Dzieci?! Kocham go, ale nie chcę mieć dzieci. Nie jestem na to gotowa... Nie chcę mu również sprawić przykrości.
- Darkness... Ja... Ja... - jęknęłam i nagle poczułam, że ktoś wchodzi do mych myśli. Wzięłam głęboki wdech. Ja nie jestem na to... Gotowa. Może... Kiedy indziej? Proszę... Bo ja... Nie... Nie chcę dzieci. - odparłam w myślach i spojrzałam głęboko w oczy mojego narzeczonego. Przepraszam... - dodałam w myślach i pocałowałam Darkness'a. Zamknęłam oczy. Otwarłam je. Zrobiło mi się nagle słabo. Nie wiem nawet, czemu. Ponownie zamknęłam oczy, lecz nie zdążyłam już ich otworzyć...
- Darkness... Ja... Ja... - jęknęłam i nagle poczułam, że ktoś wchodzi do mych myśli. Wzięłam głęboki wdech. Ja nie jestem na to... Gotowa. Może... Kiedy indziej? Proszę... Bo ja... Nie... Nie chcę dzieci. - odparłam w myślach i spojrzałam głęboko w oczy mojego narzeczonego. Przepraszam... - dodałam w myślach i pocałowałam Darkness'a. Zamknęłam oczy. Otwarłam je. Zrobiło mi się nagle słabo. Nie wiem nawet, czemu. Ponownie zamknęłam oczy, lecz nie zdążyłam już ich otworzyć...
~*~*~
Poczułam silne ukłucie. Otworzyłam oczy. Zaczęłam dyszeć. Rozejrzałam się dookoła. Gdzie ja jestem? Czyżby to był... Szpital? Chciałam wstać, lecz nie mogłam. Spojrzałam na swoje ciało. Byłam poraniona. Co się wczoraj stało? Nie rozumiem... Nagle pojawiła się obok mnie znajoma postać. Darkness...
- Co się stało? - zapytałam z lekką nutką niepokoju.
< Darkness? Przepraszam, że takie krótkie c: >
Od Darkness'a Cd Jagódka "Jeden z Cudów"
Byłem bardzo szczęśliwy. W końcu mam dla kogo żyć, co jest dla mnie pocieszeniem.
W moim notesie znajdowało się już dużo rysunków i zapisków dotyczących świata. Góry Smocze są miejscem inspiracji, i obserwacji. Bardzo chciałem dowiedzieć się czegoś o smokach. To bardzo fascynujące ale zarazem tajemnicze i niebezpieczne.
- Jagódka? - spytałem.
- Tak? - odparła klacz.
- Wiesz... Dobry z samoobrony to ja nie jestem... Może... Nauczyłabyś mnie strzelać? - zaproponowałem.
- Czemu nie? - uśmiechnęła się.
Wyjąłem ognisty łuk razem z kołczanem strzał z magmy. Zaschnęta magma była twarda, a ostra końcówka dobrze raniła.
Klacz uczyła mnie celności, naciągania strzały na cięciwę, sposobu trzymana naciągniętej strzały i wielu innych rzeczy.
Nieoczekiwanie zapadł zmrok.
- Jagódko... Może... Ja już pójdę... - rzekłem i pospiesznie schowałem łuk i strzały. Przytuliłem lekko klacz, i odbiegłem. Było już całkowicie ciemno, a nadal miałem na oku moją narzeczoną. Eh, jeszcze nie zmieniłem się w demona? Przecież... Już dawno powinienem...
Nagle demon pojawił się przedemną. Był osłabiony i dyszał.
- Co tak dyszysz? - spytałem złośliwie.
- Tfu, karmiłem się Twoimi uczuciami, a teraz najadłem się *kaszlu kaszlu* miłości... - odpowiedział ochrypiale. - Ona mnie zabi - urwał. Zdał sobie sprawę, że nie powiniem tego mówić.
- JAGODA! - wrzasnąłem. Zaraz koło mnie pojawiła się znajoma sylwetka.
- O nie - jęknęła.
- Nie lękaj się. - rzekłem uspokajająco. - Nasza miłość do siebie go zabija.
Podszedłem do Jagódki, i przybliżyłem moje czoło do jej czoła. Jej oczy błysnęły. Zetknęliśmy się pyszczkami... Pocałowałem ją delikatnie, a ona mnie. Potem razem się pocałowaliśmy, przechodząc w coraz bardziej namiętny pocałunek. Unieśliśmy się do góry, i pochyliliśmy głowy w pocałunku. Nasze rogi zaczęły górę serca, a nasze ciała i ogony falowały i utworzyły dół kształtu. Nagle błysnęło niesamowite światło, a demon krzyknął:
- NIEEEE!!!!
I... Zniknął.
Opadliśmy na ziemię, nadal się całując. Przerwaliśmy pocałunek, patrząc sobie w oczy.
- Jagodo, ja Ciebie... Chcę. Pożądam. Chodźmy, tam rozwiniemy naszą miłość. Chcę bytylko z Tobą. Chcę... Mieć... Z... Tobą... Dzie... - niedokończyłem, jąkając się.
< Jagódka? ^^ >
W moim notesie znajdowało się już dużo rysunków i zapisków dotyczących świata. Góry Smocze są miejscem inspiracji, i obserwacji. Bardzo chciałem dowiedzieć się czegoś o smokach. To bardzo fascynujące ale zarazem tajemnicze i niebezpieczne.
- Jagódka? - spytałem.
- Tak? - odparła klacz.
- Wiesz... Dobry z samoobrony to ja nie jestem... Może... Nauczyłabyś mnie strzelać? - zaproponowałem.
- Czemu nie? - uśmiechnęła się.
Wyjąłem ognisty łuk razem z kołczanem strzał z magmy. Zaschnęta magma była twarda, a ostra końcówka dobrze raniła.
Klacz uczyła mnie celności, naciągania strzały na cięciwę, sposobu trzymana naciągniętej strzały i wielu innych rzeczy.
Nieoczekiwanie zapadł zmrok.
- Jagódko... Może... Ja już pójdę... - rzekłem i pospiesznie schowałem łuk i strzały. Przytuliłem lekko klacz, i odbiegłem. Było już całkowicie ciemno, a nadal miałem na oku moją narzeczoną. Eh, jeszcze nie zmieniłem się w demona? Przecież... Już dawno powinienem...
Nagle demon pojawił się przedemną. Był osłabiony i dyszał.
- Co tak dyszysz? - spytałem złośliwie.
- Tfu, karmiłem się Twoimi uczuciami, a teraz najadłem się *kaszlu kaszlu* miłości... - odpowiedział ochrypiale. - Ona mnie zabi - urwał. Zdał sobie sprawę, że nie powiniem tego mówić.
- JAGODA! - wrzasnąłem. Zaraz koło mnie pojawiła się znajoma sylwetka.
- O nie - jęknęła.
- Nie lękaj się. - rzekłem uspokajająco. - Nasza miłość do siebie go zabija.
Podszedłem do Jagódki, i przybliżyłem moje czoło do jej czoła. Jej oczy błysnęły. Zetknęliśmy się pyszczkami... Pocałowałem ją delikatnie, a ona mnie. Potem razem się pocałowaliśmy, przechodząc w coraz bardziej namiętny pocałunek. Unieśliśmy się do góry, i pochyliliśmy głowy w pocałunku. Nasze rogi zaczęły górę serca, a nasze ciała i ogony falowały i utworzyły dół kształtu. Nagle błysnęło niesamowite światło, a demon krzyknął:
- NIEEEE!!!!
I... Zniknął.
Opadliśmy na ziemię, nadal się całując. Przerwaliśmy pocałunek, patrząc sobie w oczy.
- Jagodo, ja Ciebie... Chcę. Pożądam. Chodźmy, tam rozwiniemy naszą miłość. Chcę bytylko z Tobą. Chcę... Mieć... Z... Tobą... Dzie... - niedokończyłem, jąkając się.
< Jagódka? ^^ >
Subskrybuj:
Posty (Atom)