- Czego tu szukasz, mój drogi ogierku, szukający zapewne jakiś robaków w bagnach...? - zapytała oschłym tonem klacz. Eh... Niestety. Klacze potrafią być okrutne, lecz nie tylko one - płeć brzydsza potrafi dokładnie to samo, może nawet lepiej...
- Robaki mi się niestety przejadły... A ty, czemu ciągle za mną podążasz, moja mała, słodka klaczko? - odpowiedziałem, ale i zarazem odpowiedziałem klaczy równie oschłym tonem, jak ona.
- Brakuje mi towarzyszy, ty malutki z góry jak mrówka ogierze... - uśmiechnęła się przekornie i powoli wyciągała broń... Zakłopotany, odwróciłem od niej wzrok i po kilku kolejnych minutach poszukiwań, odnalazłem to, co do mnie od teraz będzie należeć. Był to... Pierścień Morte! Szybko go ukryłem w swojej torbie i odwróciłem wzrok w stronę klaczy, której już niestety nie było. Nagle poczułem ostry ból na grzbiecie.
- Nieźle, nieźle, tylko powinnaś trochę popracować nad swoją techniką... - mruknąłem a klacz się tylko zaśmiała, tyle że grubszym głosem zdenerwowanej samicy.
- Popracuję nad nią kiedy będę miała czas... - zaczęła szykować kolejną strzałę, lecz ja tylko westchnąłem, pokazując jej, że nie robi to na mnie wrażenia. Użyłem wrodzoną u mnie ponadprzeciętną szybkość i natychmiastowo uciekłem klaczy z zasięgu wzroku. Zdobyłem Pierścień Morte, a teraz muszę się wybierać po Łzę Cerbera. Czyli będę musiał się wybrać do... Fuego! Dokładnie pamiętam, gdzie on się znajduje i jak wygląda. Uśmiechnąłem się do siebie i zacząłem biec. Nareszcie zgubiłem tą dosyć upartą klacz, lecz wiem, że ona zaraz może mnie dogonić, nawet, jeśli mam od niej kilkanaście kilometrów przewagi...
Jagódka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz