Już jestem trochę na tej zapchlonej Nivie. Prawie nic tu się nie zmieniło, co mnie odrobinę zaskoczyło. Zaczęłam życie niefortunnie trafiając na Steel'a, lecz życie toczy się dalej. Myślałam, że nie pobędę tutaj dłużej niż 7 księżyców, ale widać nawet ja się mylę. Drzewa powoli robią się coraz bardziej zimne, bezlistne i zastygają. Ostatnie październikowe liście kruszyły mi się pod kopytami. Tak na prawdę nie miałam ochoty szukać artefaktów, ale wtedy mogłabym gnębić mieszkańców Nivy przez całe moje życie. Ta myśl nie dawała mi spokoju, nie wiedziałam jaką decyzję podjąć. Lecz klamka zapadła niedługo potem. Szukam artefaktów.
~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam iść na bagna. Tam podobno jest ukryty jeden artefakt. Jak mu tam? A tak... Pierścień Morte. Patrzyłam w niebo myśląc, czy inne duchy z zaświatów też stąpają na ziemi. Byłam w górach, więc było dość chłodno. Ta temperatura idealnie nadawała się do myślenia o tych tematach. Po dość długiej wędrówce udało mi się dotrzeć do celu.
Drzewa rosły tam - a i owszem. Jakby ktoś układał je w pośpiechu. Zwisały z nich mokre liany, które miały kolor brązowy - zapewne od błota. Zanim zdecydowałam się na pierwszy krok, poważnie przemyślałam całą sytuację. Czy na pewno chcę pakować się w bagna z których być może nie wyjdę? Umrzeć ponownie? Nie, nie da rady. A więc ruszyłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po kilku godzinach wędrowania po zimnych, i czasem ciepłych bagnach, błotach i innych dziurach miałam dość. Tyle czasu zmarnowanego na jeden mały pierścionek. Nie mogli go... Dać na start? Choć wszyscy wiemy że nigdy żaden z koni który mieszka na Nivie pomógłby duchowi z zaświatów pomóc tu zostać.
Bolały mnie nogi, które i tak miałam pobrudzone po łopatki. Pot ciekł mi po czole, i coraz trudniej było iść naprzód. Ale mimo że coraz wolniej, i z większym zmęczeniem brnęłam dalej. Ni stąd - ni zowąd zobaczyłam grubsze, zupełnie czarne drzewo. Wołało do mnie:
- Choć tu, tu jest to czego szukasz...
O nie. Umysłowe... "Fatamorgany". Zmęczenie daje za swoje. Ominęłam drzewo szerokim łukiem. Nagle zza większej kępy roślinności wyłonił się niesamowity potwór. Ryknął na mnie, i zaszarżował. Był gotów do ataku.
Moje szczęście jest nam dobrze znane, i oczywiście potwór zaatakował wtedy, gdy kompletnie nie miałam sił walczyć.
A zgadnijcie, co miał na piątym palcu?
Pierścień Morte!
Byłam zirytowana. Czy coś jeszcze może mi się przytrafić?
Tak. Miałam rację. Jakiś koń zbliżał się do mnie.
- Kim jesteś? -warknęła ostrzegawczo, gdy dotarła do mnie. Chba poznała że jestem duchem z dawnej Nivy, i chyba miała dość takich gości.
- Nie czas na pogaduszki - syknęłam, i spróbowałam zaatakować monstum.
Celnie traliłam moim mieczem w dłoń napastnika, przez co pierścień spadł z jego dłoni. Podbiegłam po niego, i udało mi się go zdobyć.
O dziwo, potwór uciekł. Przy mie zaraz była znajoma klacz....
Do nas dołączyły inne... Duchy z zaświatów. Natychmiast rzuciły się na mnie, zapewne też chciały zdobyć pierścień Morte.
< Bandida? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz