Stałam na półce skalnej, gdzieś pośród szczytów Gór Smoczych. Przed sobą miałam dolinę rzeki Camino, którą oświetlały promienie zachodzącego słońca. Gdzieś tam, poniżej, znajdowało się moje stado. Przyleciałam tu by pomyśleć. Jak zwykle gdy dopada mnie melancholia, a nie mam nic do roboty. Po mojej lewej wznosiła się twierdza ukryta wśród grani. Wrócę tam, gdy zapadnie zmierzch.
Myślałam o ostatnich wydarzeniach. Poczułam ukłucie w sercu, gdy moje myśli zawędrowały do najboleśniejszego wspomnienia. Odnalezienia ojca. Gdzieś tam poniżej. W dolinie. Całego zakrwawionego z zamglonymi oczami. Przed śmiercią zdążył wypowiedzieć tylko jedno słowo. Zdrajca.
Cofnęłam się. Poczułam za sobą czyjąś obecności. Odwróciłam głowę. Zobaczyłam klacz stojącą na krawędzi półki skalnej, wpatrującą się we mnie spokojnym wzrokiem.
-Ach, to ty...- westchnęłam, rozpoznając w niej Bandidę.
-Tak. Wybacz, że przerywam ci żałobę, ale ktoś chce się z nami spotkać.
-Znowu czytałaś mi w myślach?
-Owszem. Mam nadzieję, że cię tym nie uraziłam.- odparła jak zawsze szczerze.
-Nie. Gdzie jest ten... ktoś?- zapytałam.
-W twierdzy.- odpowiedziała i zniknęła w blasku światła, aby pojawić się na dziedzińcu zamku.
To jak się tam znalazła zdradzał jedynie lekki świetlny ślad, który pozostawiła na swojej drodze. Ja wzniosłam się w powietrze i skierowałam tam gdzie ona. Wylądowałam na bruku z głośnym stukotem, który zwrócił uwagę strażników. Skinęłam do nich głową, a oni odpowiedzieli tym samym gestem. Ruszyłam do sali reprezentacyjnej. Stała tam już Wyrocznia w towarzystwie jasnego ogiera emanującego nieziemskim światłem. Ukłoniłam się przed nim, rozpoznając boga Jairo.
-Jakie wieści przynosisz?- zapytałam, podchodząc.
-Nie najlepsze.- westchnął.
Zaniepokoił mnie jego smutek. Poruszyłam się nerwowo.
-Co masz na myśli?
-Znasz przepowiednię o zderzeniu wymiarów?- zapytał.
-Jasne. Jak każdy. Ale to tylko bajka, nieprawdaż?
-Boskie przepowiednie rzadko bywają bajkami.- prychnął.
Skinęłam głową zmieszana.
-Ale wracając do przepowiedni...- powiedziała z naciskiem Bandida.
Bóg spojrzał na nią zaskoczony, a potem przytaknął.
-Ona jest jak najbardziej prawdziwa. I niedługo ma się spełnić. Nikt nie może określić jak szybko to nastąpi, ale kataklizm nadejdzie.
-Kataklizm? Co to dla nas oznacza?- zapytałam.
-Światy się wymieszają. Istoty z innego wymiaru pojawią się tutaj. Obawiam się jednak, że nie będą one do was przyjaźnie nastawione. Wymiar, który zmierza w kierunku naszego to jeden z Upadłych.
Zdziwiły mnie jego słowa. Nigdy nie słyszałam określenia "Upadłego wymiaru".
Bandida pośpieszyła z wyjaśnieniem, widząc moją minę.
-Życie tam upadło, przekształciło się. Stworzenia straciły rozum, rządzą nimi instynkty i pragnienie krwi. To coś innego niż demony, nieumarli. Coś niebezpieczniejszego.
-Dokładnie -zgodził się z nią Jairo.- Ponadto niektórzy mieszkańcy tego wymiaru, zostaną przeniesieni to Upadłego. Będą musieli odnaleźć Źródło, portal, bo inaczej nie wydostaną się nigdy. Przygotujcie się na to.
Wypowiedziawszy te słowa, wyszedł na dziedziniec. Pobiegłam za nim, by go zatrzymać.
-Ale musisz nam jeszcze tyle wyjaśnić! Zaczekaj!- krzyczałam, lecz bóg uniósł się błyskawicznie w przestworza.
Stałam, wpatrując się w niebo. Myślałam gorączkowo. W końcu wzniosłam się w powietrze, by dać upust emocjom.
-Bogowie...- prychnęłam.- Zawsze tajemniczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz