Przebywałem w swojej komnacie w Górskiej Twierdzy. Porządkowałem mapy i inne dokumenty, gdy do pomieszczenia wszedł jeden ze strażników.
-Pilny raport.- powiadomił mnie.
-Nie powinieneś zanieść tego do Helecho?- zapytałem.
-Jasne, że tak. Tylko, że nigdzie jej nie ma. A to naprawdę pilne.- ostatnie zdanie wypowiedział z naciskiem.
-Rozumiem. Podaj mi ten raport.- poleciłem.
Zwój z torby, którą strażnik miał przymocowaną do ciała, powędrował z powietrzu na mój stół. Skinąłem głową.
-Możesz odejść.
Gdy drzwi się zamknęły, rozwinąłem zwój. Z uwagą czytałem każde zapisane na nim słowo. Westchnąłem ciężko. Na południowo-wschodnim wybrzeżu Nivy zauważono bandę Wyrzutków z kontynentu. Koni, które nie będąc członkiem żadnego ze stad, parają się złodziejstwem i plądrowaniem. Strażnicy z tamtej części naszych terenów są rozsiani na dużych odległościach i mogą nie zdążyć się zmobilizować. Lepiej dmuchać na zimne i pozbyć się zagrożenia. Swoją drogą... Lochy w Twierdzy Camino od dawna bywają puste.
Zabrałem swoją broń i wyszedłem na dziedziniec zamku. Spotkałem tam Mal'a, który czegoś wypatrywał.
-Szukasz kogoś?- zapytałem.
Odwrócił się.
-Szukam Helecho. Miała mi dać jakieś zadanie.-odparł.
-Nie tylko ty nie możesz jej znaleźć.- westchnąłem.
-Zniknęła gdzieś?- zapytał z podejrzliwością.
-Tak, ale pewnie zaraz wróci.
Mal pokiwał głową, nie bardzo zadowolony z mojej odpowiedzi.
-Jeżeli szukasz jakiegoś zajęcia, to mam dla ciebie bardzo ciekawe zadania.
-Co masz na myśli?- zapytał zainteresowany.
-Wybieram się rozbić i aresztować bandę Wyrzutków na południu. Przyda mi się twoja pomoc, bo na razie idę tam sam. Nie chcę organizować zbiórki i bawić się w inne ceremoniały, gdy zadanie jest dość banalne.
Po chwili namysłu szpieg zgodził się iść ze mną. Tak właściwie to wcale nie szliśmy, a raczej lecieliśmy. Mal był pegazem, ja natomiast mogłem zmienić swoją postać. I tak (jako sokół), po pół godziny latania, dostrzegłem ognisko. Zapikowałem, a mój towarzysz ruszył za mną. Ukryliśmy się w krzakach, kilkaset metrów od obozu.
-Jak myślisz, to oni?- zapytałem.
-Raczej tak. Nie wyglądają szczególnie przyjaźnie. Na pewno nie są członkami naszego stada.
-Pójdziesz na zwiad?-zapytałem.
Chociaż potrafiłem zmieniać postać, nie byłem przystosowany do podchodów. Mal był w tym mistrzem i wolałem, żeby to on zebrał informacje na temat liczebności oraz uzbrojenia naszych wrogów.
(Mal Sueño?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz