20.09.2017

Od Bandidy

Zostawiłam Helecho samą z myślami. Nie chciałam jej przeszkadzać w podejmowaniu decyzji,
odnośnie powiedzenia członkom stada, o nadchodzącym zagrożeniu. Wyszłam na dziedziniec i skierowałam swoje kroki w stronę rzeki. Tam niestety nikogo nie było. No może Pescado czasami przemykał gdzieś w nurcie. Chyba nie miał dzisiaj ochoty na rozmowy.

Swoim zwyczajem udałam się do lasu. Lubiłam tam przebywać i nasłuchiwać rozmów drzew. Czasami można było natrafić na Maripose lub Bosque, z którymi można porozmawiać o historii świata lub o innych rzeczach. Przechadzałam się, więc leśnymi ścieżkami mając nadzieję, że natrafię na jakiegoś członka stada, bądź nasze dwa konie natury. Mimo tak pięknego otaczającego mnie krajobrazu dalej myślałam o przepowiedni... O co mogło chodzić z tą jaskinią? Przecież na kontynencie jest ich setki jak nie tysiące. Próbowałam się pozbyć tych myśli. Nie chciałam się zadręczać w czasie wolnym. W końcu jest lato. Piękna pogoda raczej brak opadów, więc raczej nie jest to pogoda na rozmyślanie o przepowiedniach.

Nie miałam nic ciekawego do roboty. Pozostawało mi bezsensowne chodzenie po lasach, ewentualnie pustyni. Jak zwykle dzięki takim przechadzką zapadam w bardzo melancholijny nastrój. Nie zauważyłam nawet kiedy wpadłam na Ozyrysa
- Przepraszam. Zamyśliłam się - powiedziałam robiąc krok w tył
Na całe szczęście nic się nikomu nie stało.
- Nic nie szkodzi. Masz czas? - zapytał
Zdziwiło mnie to. Zwykle z nikim nie rozmawiał.
- Tak. A co? - popatrzyłam na niego
Najwyraźniej miał do mnie jakiś interes

(Ozyrys ☺️? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz