24.09.2017

Od Darkness'a "Bitwa"

Bitwa? Dopiero dołączyłem do stada... Gdy się o tym dowiedziałem, nie chcąc stchórzyć musiałem powiedzieć że pójdę. Zresztą, to moje nowe stado. Muszę je bronić! Nie jestem jakoś mega mocny, ale mam nadzieję że na coś się przydam. Schowałem się obok w lesie. Walka toczyła się dobrych kilkadziesiąt metrów odemnie. Gdy postanowiłem wkroczyć na pole walki, niedaleko usłyszałem szelest liści. Przełknąłem ślinę. Schowałem się za dużym głazem, gdy obsreowałem otoczenie. Pośród drzew ukazał się jeden z tzw. Wyrzutków. Miał przy sobie oszczep ostry niczym wilczy kieł. Ze złotą zbroją kroczył dumnie.
- To jeden z dowódców wojsk - szepnąłem sam do siebie. - Muszę go powstrzymać, bo jeśli za nim kroczy cała armia, podejdą nasze stado od tyłu!
Wysiliłem umysł, i z pod ziemi zaczęły wyrastać zielone pnącza, które oplątały wyrzutka całkowicie. Były mocne jak stal - nie mógł się z nich wydostać, nawet jak zapłonął. Niedługo po tym, przyszło jeszcze kilkudziesięciu Wyrzutków. Miałem rację - to był dowódca armii. Próbowali uwolnić szefa, lecz bezskutecznie. Zacisnąłem pnącza jeszcze mocniej. Ta armia wyglądała mocno skromnie w porównaniu do swego przywódcy. Nie dałbym sobie sam rady, więc poprzez telepatię poprosiłem aby kilka koni z naszego stada pomogło mi pokonać wojowników. Jako pierwsza przybyła klacz. Miała na imię Jagoda. Razem ruszyliśmy w bój. Zacząłem zauważać że samymi kopnięciami nie za bardzo ranię przeciwników, więc postanowiłem użyć żywiołu. Ogień - tylko to mogło mi pomóc. Stanąłem dęba i tak mocno uderzyłem kopytami o ziemię, że huk niósł się po lesie, a wszyscy wojownicy spojrzeli na mnie. Najpierw nic się nie działo, lecz po kilku sekundach - wokół nich pojawiły się płonące obręcze, które uniemożliwiały im ruchy. Razem z Jagodą połowę Wyrzutków zabiliśmy, a połowę zostawiliśmy aby powoli umierali z przegrzania. Byliśmy potrzebni na polu walki, czym się nie zdziwiłem. Po tym zajściu odwaga zajęła pierwsze miejsce w moim sercu, i z kopyta ruszyłem na przeciwników. Zadawałem ciosy ogniem, podpalałem strzały łuczników, unieruchamiałem Wyrzutków poprzez wypuszczanie pnączy oraz kopałem. Przypomniało mi się, że w moim domu został Kill ( mój towarzysz ). Zagwizdałem, a po kilku minutach wilk walczył u mego boku. Zawsze dodawał mi otuchy w walce. Nim się obejrzałem, a tu zniknęły dwie armie.

Teraz wasza kolej c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz