23.09.2017

Od Steel'a cd. Od Jagódki

Noc nie przyniosła żadnych ciekawych wydarzeń. Spędziliśmy ją przy ogniskach, udało mi się nawet zaczerpnąć kilku godzin snu. Co cztery godziny zmieniała się warta, ale nam nie przyszła ona w udziale. Ja, Helecho i Mal zajmowaliśmy się przez chwilę obmyślaniem strategii w razie ataku. Spędziliśmy tak dobrą godzinę, po czym poszliśmy spać. Obudziłem się równo ze wschodem słońca. Kilku strażników stało już przy dogasających ogniskach, dwóch dostrzegłem nad rzeką, niosących bukłaki. Dołożyłem do żaru trochę chrustu, który przyniesiony wczoraj wieczorem z lasu, leżał teraz w wiązkach obok namiotu. W krótkim czasie uzyskałem ogień, który ogrzewał mnie w chłodzie poranka. Poszedłem w stronę juków. Wyciągnąłem niewielki prowiant składający się z kaszy z suszonymi jabłkami. Jasne, mogłem zadowolić się trawą, ale kasza jest moim zdaniem smaczniejsza. Zaczekałem na wodę. Gdy tylko została przyniesiona, napełniłem nią prowizoryczną miskę z wypalanej gliny. Umieściłem ją nad ogniem i zaczekałem, aż się zagotuje, po czym dodałem suchy prowiant. Gdy kasza stygła, dołączył się do mnie Mal, który wrócił z patrolu.
-I jak?- zapytałem.
-Nic ciekawego. Przepadli.- mruknął niezadowolony.
-W końcu się pojawią. Jeżeli zostaną dostrzeżeni w innym miejscu, straż nas powiadomi. Jest rozlokowana praktycznie wszędzie, a oni nie mogli tak zwyczajnie rozpłynąć się w powietrzu.
Zgodził się ze mną, po czym sam postanowił przygotować sobie posiłek.
-○-
Wieczorem wybrałem się na obchód okolicy. Burza, która zaskoczyła nas po południu już minęła. Wszedłem głębiej w las uważnie nasłuchując. Mogłem zamienić się w jakieś leśne zwierze, lecz na razie nie odczuwałem takiej potrzeby. Usłyszałem, że ktoś znajduje się na polanie ukrytej za krzewami. Zbliżyłem się tam ostrożnie. Nagle obok mnie pojawił się pegaz i zaczął mierzyć do mnie ze srebrnego łuku.
-Kim jesteś?!- usłyszałem krzyk klaczy.
Zaskoczyła mnie muszę przyznać, lecz zanim jeszcze zdążyłem dobyć broni rozpoznałem ją. Ona najwyraźniej również zauważyła kogo prawie zaatakowała.
-Przepraszam... Nie chciałam cię zaatakować...- mruknęła ze skruchą.
-Zdarza się. Jesteś Jagoda, zgadza się?- zapytałem.
-Owszem.- odparła.
Przyglądałem jej się w ciszy, a ona nerwowo przemykała wzrokiem po okolicy.
-Jesteś łuczniczką, tak?- przypomniałem sobie.
Skinęła głową.
-To dobrze się składa. Potrzebujemy wszelkich wojsk podczas walki z Wyrzutkami. Może pójdziesz ze mną do obozu, w którym na nich czekamy?- zaproponowałem.
-Jasne.- odpowiedziała wyraźnie zadowolona, że będzie mogła się wykazać.
Po krótkim marszu dotarliśmy do obozowiska. Przywitała nas Helecho.
-Nie znalazłem żadnych Wyrzutków, ale za to mamy wsparcie.- powiedziałem i wskazałem ruchem głowy na Jagodę.
Ta skinęła witając się z przywódczynią.
-Dzień dobry.
-Witam.- odpowiedziała jej z uśmiechem zarządczyni straży. -Możesz dołączyć do wojowników przy ognisku jeśli chcesz.
Łuczniczka ruszyła w stronę jednego z nich, przy którym siedziała Ceniza. Helecho natomiast zwróciła się do mnie.
-Na kontynencie zaczynają się grupować. Atak może nastąpić w nocy, przy następnym odpływie. Musimy być gotowi.
Zaskoczyło mnie to nieco, ale wiedziałem, że atak wkrótce nastąpi. Jeżeli starcie nastąpi teraz jest możliwość, że nie będą nas dręczyć przez najbliższe tygodnie, a nawet miesiące.

Proszę o wersje bitwy Jagody, Mal'a i Cenizy ^^ Helecho też będzie walczyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz