Toczyłem walkę. Walczę z nim we własnym umyśle. Słońce mnie wspomogło, demon przyrzekł że powróci po swoje i odszedł. Powoli zacząłem się budzić. Nie mogłem wstać. Nogi odmawiały posłuszeństwa - trzęsąc się jak osiki. Leżałem w łóżku. Próbowałem podnieść głowę, ale wszystkie starania na darmo. Nie byłem w swoim domu. Próbując coś powiedzieć, tylko skomlałem. Po kilkunastu próbach chociaż szepnięcia o pomoc, postanowiłem użyć mocy. Dostałem się do umysłu Jagody.
- Pomóż... - szepnąłem na tyle głośno by mnie usłyszała. Chciałem powiedzieć coś jeszcze - lecz opadłem z sił i moc przestała działać. Po kilku sekundach Jagoda... Stała przy mnie.
- Darkness, wszystko dobrze? - zapytała z nadzieją w głosie.
- A czy koń umie szczekać? - odpowiedziałem półszeptem. - Niemiłosiernie mnie wszystko boli. Gdzie jesteśmy?
- W moim domu. O matko - kto to był tej nocy?
- Tajemnice są po to aby nikt o nich nie wiedział - jęknąłem z niewyraźną miną.
- Czy... On już zniknął? Czy on wróci? - spytała.
- Każdy zachód słońca jest zwątpieniem w moją wolność.
Jagoda nie wiedziała co zrobić. Sam nie do końca wiem czy mam jej ufać - aczkolwiek, gdyby nie ona - pewnie on znów narobiłby szkód.
- A Ty? Przeżyłaś? Coś Ci jest? - zapytałem.
- Jestem trochę obolała i posiniaczona - odpowiedziała - nic wielkiego.
- Nie graj dobrej miny do złej gry. - powiedziałem i znów próbowałem wstać, lecz nadal na daremno.
< Jagoda? Dzięki za wyrozumiałość :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz