Bandida zapoznała mnie z dwoma klaczami, z tego co wiem, Libro i Mariposa.
- Libro na pewno z chęcią ci coś opowie. Jeśli chcesz. - szczerze, historie mnie nudzą, ale nie chcę być niemiła, zwłaszcza, że ktoś chce poświęcić swój czas dla mnie, by opowiedzieć mi pierdoły.
- No okejj - powiedziałam, i we czwórkę usiedliśmy, a klacz zaczęła opowiadać.
~**~
Po historii opowiedzianej przez klacz, szłam z Bandidą w tereny, gdzie zwiedziłam z klaczą pewną część terenów. Służyła za świetną przewodniczkę, pokazała mi dokładnie pewną część terenów stada. To znaczy góry.
- Wiesz, że mamy w okolicach aktywny wulkan? - usłyszałam te słowa, zamurowało mnie.
- Na-na-naprawdę? - nie mogłam uwierzyć.
Wulkan, a raczej jego okolice, nosiły nazwę Fuego. Klacz zaprowadziła mnie nad krater, a że środka dobiegło ciepło. Czasami nachylałam się, by przyjrzeć się lawie. Co jakiś czas wylatywały z niego skały.
- I tak sobie żyjecie? Nie czujecie zagrożenia? - spytałam.
Klacz popatrzyła w krater.
- Wiesz, nie bardzo.
Bandida? Wybacz, że tyle czekałaś, i jeszcze takie badziewne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz