Otworzyłam szerzej oczy. Nie powinnam być taka... Ciekawa? Chamska...? Nie powinnam. Dołączyłam do Darkness'a. Musiałam go zatrzymać. Bałam się, że demon obudzi się wcześniej niż zwykle. Kiedy udało mi się go dostrzec, użyłam swoją ponadprzeciętną szybkość i wyprzedziłam biegnącego tak szybko jak błyskawica ogiera. Samiec już nie widział raczej nic. Biegł i się nie zatrzymywał. Kiedy był już blisko mnie...
- Stop! - wrzasnęłam. Me oczy błysnęły, a przede mną ukazała się srebrna tarcza, która zdołała zatrzymać wściekłego konia. Błysnęło światło. Tarcza pękła. Nie mogłam otworzyć oczu... Widziałam tylko ciemność. Nagle ukazał się przede mną demon. Demon, którego widziałam i walczyłam z nim. Śmiał się ze mnie. Śmiał i to bardzo mocno. Kpił sobie ze mnie... Mówił, że jestem słaba i nie mam z nim szans. Że jestem najgorszą wojowniczką, jaką widział. Starałam się zachować spokój, lecz popadłam w furię. Rzuciłam się na ogiera, walcząc z nim do ostatniej kropli krwi. Miałam dość. Wylałam swoje wszystkie nerwy właśnie na niego. Pierwszy raz się tak wściekłam... Kiedy widziałam, że demonowi już się nie chce walczyć, cofnęłam się.
- Teraz to ty jesteś słaby... - zaśmiałam się i wyciągnęłam kryształowy miecz. - I co teraz zrobisz, demonie? - odparłam spokojnym tonem. Moje oczy świeciły jasnym blaskiem, oślepiając samca.
- To jeszcze nie koniec, Jagodo. Policzymy się jeszcze wraz z Darkness'em, moim niewolnikiem! - uśmiechnął się demon i zniknął w ciemnościach. Wreszcie udało mi się otworzyć oczy. Leżałam u medyka. Byłam cała poraniona... Czułam się bardzo źle. Moje moce osłabły. Zdążyłam zauważyć, że moje oczy były szare. Moja sierść wyblakła. Widać na niej było pełno krwi. Spojrzałam na poważnego medyka.
- Czemu uciekłaś? Twój stan jest jeszcze gorszy! - mówił surowym tonem koń, który mnie leczył. Obok mnie stała Helecho. To ona znalazła mnie w lesie na trawie, która była zabarwiona krwią. Obok Helecho stało jeszcze kilka wojowników, między innymi Ceniza, która mnie najwyraźniej nie lubiła, i gdyby mogła, to by tu wcale nie przyszła.
- Odejdźcie. - mruknęłam i zamknęłam oczy. Ponownie widziałam demona. Śmiał się ze mnie, lecz nie miałam sił, aby ponownie walczyć... Otworzyłam oczy. Była noc. Byłam cała spocona. Najprawdopodobniej z strachu. Bolało mnie gardło. Obok mnie stał medyk, który mówił mi, że krzyczałam przez sen. Byłam zdziwiona tym zajściem. Kiedy medyk zasnął, odleciałam ostatkami sił do swojego domu. Miałam dość. Napisałam karteczkę, że już się czuję o wiele lepiej i że jestem w swoim domu. Kiedy tam doleciałam, widziałam z daleka palący się ogień. Było to niedaleko domu ogiera. Miałam dość. Wiedziałam, że muszę chronić członków stada, lecz... Nie miałam sił., Najgorsze było to, że nikt nie przyleciał lub przybiegł po pomoc. Wzięłam głęboki wdech i poleciałam w stronę pożaru. Widziałam tam demona i... Inne konie. Były tam dwie małe klacze, para z trzema źrebakami oraz dwie starsze pary. Szybko wskazałam im drogę i zostałam sama z demonem.
- Czemu to robisz? - zapytałam a ogier się tylko zaśmiał. - Powinieneś raczej chronić Darkness'a, a nie go straszyć. - mruknęłam i odleciałam. Wiedziałam, że demon mnie śledzi. Miałam go gdzieś. Chciałam się wreszcie wyspać i obudzić w swoim łóżku. Chciałabym, żeby wszystko było tak jak dawniej.
- Zostawisz mnie w końcu czy nie?! - wrzasnęłam, kiedy odwróciłam się. Użyłam ponadprzeciętnej szybkości, która nie była tak ponadprzeciętna, jak kiedyś. Byłam w swoim domu. Nareszcie. Usnęłam.
***
Obudziłam się w swoim łóżku. Czułam się lepiej. Przez chwilę wydawało mi się, że wszystko jest normalne, lecz... Wszystko mi się przypomniało w ciągu kilku sekund. Westchnęłam. Miałam nadzieje, że las przetrwał. Nie miałam wystarczającej siły, żeby go zatrzymać. Na szczęście pożar nie był taki wielki, jaki mógł być. Spojrzałam przez okno. Wszystko było tak jak wcześniej...
Darkness? Co będzie dalej? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz