Miałam bardzo ważne zadanie do wykonania - musiałam zaprowadzić wojowników i rannych do twierdzy. Westchnęłam cicho. Rannych nie było na szczęście dużo, a droga nie powinna nam zabrać wiele czasu. Powinniśmy się jakoś wyrobić.
- Zaczynajmy podróż. - odparłam i zaczęliśmy się kierować w stronę twierdzy. Co jakiś czas pomagałam rannym, którym nie udało się pokonać niektórych bestii. Nie powiem, były silne, ale wydaje mi się, że nie miały najlepszej strategii. My ją mieliśmy.
- Wszystko w porządku? - zapytałam łagodnie młodego rannego wojownika.
- Tak, dziękuję Jagoda. - odpowiedział i zaczął iść dalej. Ja także to samo zrobiłam, a przy okazji wzniosłam się w powietrze i obserwowałam, czy wszystko idzie sprawnie. Raz tylko poszło coś nie tak - był korek spowodowany przez konie, które były ranne. Na szczęście udało nam się im dodać otuchy i iść dalej. Byliśmy w połowie drogi. Robiło się już powoli jasno, z czego się całkiem cieszyłam. Czemu? Lubię robić wiele rzeczy w czasie dnia, oprócz tego, że tylko w nocy lubię udoskonalać swoje umiejętności. Przyznam, że bardzo szybko się przemieszczaliśmy. Jeszcze chwila i będziemy przed twierdzą, lecz... Będzie to utrudnione przez skały i wiele innych przeszkód. Otaczały nas piękne góry i lasy. Lasy nie były już zielone tak jak kiedyś, lecz żółte, czerwone, a nawet pomarańczowe. Otaczały nas... Kolory jesieni. Takie piękne i różnorodne. Pod naszymi kopytami były kolorowe liście, które wyglądały moim zdaniem przepięknie w szarym, skalistym tle. Na nasze ciała spadał delikatny i całkiem miły poranny deszcz. Spojrzałam na górę. Za lasami można było już dostrzec wschodzące słońce, które wyglądało jeszcze piękniej niż zazwyczaj. Dlaczego? Niebo było trochę ciemne i był pojedyncze gwiazdy, a do tego jeszcze słońce. Widok był ciekawy, ale teraz nie czas na odpoczynek. Musimy dotrzeć do twierdzy, i to jest nasz cel, który musimy wypełnić.
- Jeszcze trochę, uda nam się! - dodawałam otuchy reszcie wojowników i rannym. Wszyscy byli zmęczeni, widziałam to po nich. Nie ukrywam, ja też się trochę zmęczyłam, gdyż podróż nie była łatwa. Kiedy już przestaliśmy się wspinać, widzieliśmy już z daleka twierdzę, która była jednym słowem - potężna.
- To tu... - szepnęłam i zaczęłam biec, a za mną wszyscy wojownicy jak i ranni, którzy nabrali przed chwilą sił. Zrobiłam przerwę, gdyż wszyscy byliśmy głodni jak i spragnieni. Cieszyłam się, że już dotarliśmy... Do celu.
Steel? Co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz