Wreszcie będę mogła się ponownie wykazać. Lubię walczyć, ale bez przesady. Szybko się przygotowałam do bitwy. Przygotowałam sobie łuk oraz resztę zestawu. Kiedy byłam gotowa, wzniosłam się w powietrze i zaczęłam lecieć. Niestety, byłam sama. Widziałam na samym dole grono wojowników. Postanowiłam się do nich przyłączyć, więc podleciałam do nich.
- Cześć Jagoda! Zapowiada się wielka bitwa. - uśmiechnął się do mnie jeden z wojowników. Spojrzałam na ogiera.
- Owszem. Musimy dać z siebie wszystko. - odparłam i wyprzedziłam grupkę. Po chwili znów byłam sama, z czego się trochę ucieszyłam. Uwielbiałam samotność. Samotność to połowa całej mojej postaci. Po chwili znajdowałam się już na równinach, gdzie nikogo jeszcze nie było. Odwróciłam się. Zobaczyłam już biegnącego w stronę równin Steela. Uśmiechnęłam się po kryjomu. Ogier był bardzo przystojny, jak i męski. Moim zdaniem był bardzo dobrze zbudowany. Widać było, że został stworzony do walki. Że został stworzony po to, aby osiągnąć bardzo ważną rzecz w życiu. Po chwili samiec stał już obok mnie. Spojrzałam na niego poważnym wzrokiem. Wyczuwałam już powoli obecność potworów.
- Zbliżają się. Musimy się przygotować. - odparłam, po czym po chwili pojawił się obok mnie ogromny srebrny łuk. Czułam na sobie wzrok Steela. Obserwował mnie. Starałam się być poważna oraz pokazać mu, że mam w sobie siłę. Nie chciałam się popisywać, ale... Chciałam mu pokazać, że mam w sobie choć trochę potencjału. Odwróciłam się w stronę wojowników. Już wszyscy byli. Można było wyczuć tylko potwory, które zobaczyłam już z daleka. Parsknęłam cicho i wyszczerzyłam moje kły, które nie były duże. Wzięłam głęboki wdech. Zaraz miało się to samo stać... Nie wytrzymałam. Było mi tak wstyd...
- Do ataku!!!! - krzyknęłam razem z Steelem. Było mi głupio. Uczyliśmy się tego w pierwszej klasie w szkole łucznictwa, że jeśli nie jest się przywódcą, nie mówi się "Do ataku", no chyba, że nie będzie wyjścia... Szybko wzbiłam się w powietrze. Rozwścieczone stado potworów zaczęło biec w naszą stronę. Zaczęłam celować w jednego z potworów. Po chwili stał się przeźroczysty, lecz nie na długo. Moje zaklęcie po chwili przestało działać. Słyszałam śmiech kogoś znajomego... Był to ogier, lecz nie wiem dokładnie jaki... Czyżby do był Steel?
- Teraz to się wkurzyłam... - powiedziałam przez zaciśnięte zęby i zaczęłam strzelać w stronę potworów. Tym razem się udało. Widocznie zaklęcie nie zadziałało, co było rzadkie. Zleciałam na sam dół. Widziałam Cenizę walczącą z jednym z potworów. Uśmiechnęłam się. Zaczęłam celować w potwora, po czym zaraz upadł na ziemię. Puściłam oczko do Cenizy i odleciałam. Czułam, że się na mnie zezłościła, ale cóż, przecież naszym celem chyba nie są wyścigi pt. "Kto zabije najwięcej potworów" ? Było by śmiesznie, gdyby tak było, lecz to, co się teraz dzieje jest na poważnie i nie powinnam sobie z tego żartować. Zaczęłam atakować resztę potworów swoją magią, która była trochę zbędna. Dlaczego? Prawie w ogóle jej nie używałam. Nagle ujrzałam Steela, który walczył chyba z Alfą stada. Całkiem nieźle sobie radził, jednak ja postanowiłam się zająć swoją robotą, czyli... Dalszym ciągiem zabijania potworków.
Steel? Mogłam lepsze napisać, wiem. Ale na wieczór już tak mam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz