- To Ja. - odpowiedział zły duch. Przemiana. Powinienem zachować ostrożność! To musiało się tak skończyć!
Jagoda w gotowości wyjęła łuk.
- Kim jesteś?! - zapytała ostro, z nutką przerażenia w głosie.
- Moje nieudolne ciało zwie mnie złym duchem. - zamachał skrzydłami. Jedno piórko spadło tuż pod kopyto zdezorientowanej klaczy. Obejrzała się na mój dom.
- Gdzie jest Darkness?! - niemalże krzyknęła.
- *Złowieszczy śmiech* Darkness ma dwie połówki. W dzień jest tą osobą którą znasz - a w nocy ja nad nim zawładam! On siedzi w podświadomości aż do rana. Próbuje tam ze mną walczyć, ale tylko wschód słońca potrafi mnie pokonać.
Klacz jakby w odpowiedzi jęknęła. Popatrzyła na całą sylwetkę: podarte pierzaste skrzydła, płonące oczy, grzywa, ogon i szczoty, dym buchający z nozdrzy, żarzące się kopyta...
- Ty... Ty... Ty... Uwolnij go! - krzyknęła napinając strzałę i zakładając na cięciwę.
- Po moim trupie. - uśmiechnął się i rzucił na Jagodę. Zacięta walka. Strzały padały jedna za drugą, prawie wszystkie celnie raniąc ciało. Jedna strzała odbiła blask księżyca oślepiając potwora, i trafiła go tuż za łopatką. Z rany sączyła się krew, a strzała zapłonęła zmieniając się w proch.
- Wiesz że jak mnie ranisz, urazów dostaje również Twój przyjaciel? - powiedział słabym głosem i padł. Straciłem przytomność. Zaczęła szaleć burza.
< Jagódka? Przepraszam za krótkość i że musiałaś długo czekać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz