Dotarliśmy w końcu do Twierdzy. Przez całą drogą od rzeki myślałem o tym, jakim jestem idiotą. Ceniza wyczuwała moje napięcie, ale nie zadawała pytań. Na moje szczęście. Postanowiłem, że wkrótce się ogarnę i jej to powiem, ale to może trochę potrwać. Tymczasem nasze kopyta zaczęły stukać o bruk. Skierowaliśmy się do wejścia. Gwardziści przepuścili nas bez problemu, więc oszczędziliśmy sporo czasu. Trafiliśmy na tych bardziej doświadczonych, nie przesadnie ostrożnych.
Ruszyliśmy po schodach do komnat alchemików, a dokładniej do magazynu. Zostaliśmy tam przyjęci milczeniem. Zostawiliśmy tylko torby i wyszliśmy.
-No to mamy to za sobą.- westchnąłem.
-Tak.- odparła.
Zapanowała cisza. Długa cisza.
-Wiesz co, ja pójdę do koszarów.- powiedziała w końcu.
-To ja... Pójdę do siebie.- stwierdziłem i odwróciłem się "na pięcie".
Szybkim krokiem wszedłem do swojej komnaty i odetchnąłem zdenerwowany.
-Zawaliłeś.- usłyszałem twardy głos dobiegający z zacienionej części pomieszczenia.
Z mroku wyłonił się Mal Sueño z kpiącym uśmieszkiem.
-O nie...- westchnąłem.
-O tak.- zza pegaza wyszła Bandida.
-Co to ma być?- zapytałem lekko wyprowadzony z równowagi.
-Ja wykonywałem tylko swoją pracę.- odparł beztrosko Mal.
Zmierzyłem go morderczym wzrokiem, a następnie przeniosłem to spojrzenie na klacz.
-A ty? Co mi masz do powiedzenia?
-Ja? Mi się nudziło.- zaśmiała się Wyrocznia.
-I co teraz? Będziecie mi wypominać jakim jestem durniem?
-Nie. Już to do ciebie dotarło. Bez przerwy powtarzałeś to w myślach.- stwierdziła.
-Musieliście się świetnie bawić.- burknąłem.
-A jakże!- zaśmiał się szpieg.
-Przyszliśmy ci nieco... Doradzić.- odezwała się Bandida.
-Wy?! Wy nic nie wiecie o tych sprawach!- krzyknąłem.
Uśmiech zniknął z pyska Mal'a. Bandida spojrzała na niego z troską. Pegaz wyszedł bez słowa z pomieszczenia.
-Powiedziałem coś nie tak?- zapytałem zdezorientowany.
-A i owszem.- westchnęła klacz.
(Bandida? Mal?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz