Leżałam w swoim małym, potulnym domku. Wokół słyszałam tylko szelest liści, spadających z drzew. Jesienne piękności... Wirują w powietrzu, po czym spadają na ziemię i tworzą wielkie, pomarańczowe kupy. Raz po raz wyglądałam że swojej chałupki, na wypadek, gdyby ktoś chciał do mnie... Wpaść, czy coś. Czytałam jakąś książkę, kompletnie bezsensowną, przewracałam kartki w poszukiwaniu czegoś, co pomoże mi lepiej zrozumieć fabułę. Okładka przedstawiała różową klacz, wokół której latały różowe pióra, a nad nią widniał napis "Cicho jak wiatr". Być może jest to książka do usypiania czytelników, i zanudzenia ich na śmierć.
Odłożyłam książkę i zaczęłam pić herbatę w błogiej ciszy... No, może nie ciszy. Nazwijmy to jesienną ciszą. Szum liści, a teraz, jakby na złość, kropelki deszczu uderzyły w mój dach. Konie, które przebywały na dworze, zaraz zbiegną się do swoich domów. Mogłam korzystać z tej chwili tak jak one, ale zdecydowanie wolę siedzieć u siebie.
Do mojego mieszkania, jakby niespodziewanie, biegł czarno-czerwony ogier, zdyszany i spocony.
- Przepraszam panienkę bardzo! - powiedział spokojnie, po czym zrobił krok w tył, jakby chciał mnie ostrzec "uważaj, zaraz stąd wyjdę!". Mierzyłam go wzrokiem. Ciężko oddychał, gdyż zapewne szalał na dworze.
- K-Kim jesteś? - spytałam, nie ukrywając ciekawości.
- Uch, nie przedstawiłem się... Darkness jestem - burknął.
Postanowiłam potraktować to jak znajomość, więc wyjawiłam mu swoje imię - Lady.
Zaprosiłam ogiera do środka, po czym usiadł na krześle obok mnie. Deszcz minął niezwykle szybko, po czym wyszliśmy z domu i, razem z moim "towarzyszem", wyszliśmy na dwór. Kompletnie nie tak miał potoczyć się ten dzień, ale ni codziennie ktoś wchodzi ci do domu od tak.
Darkness?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz