Szybkim kłusem przemierzałam leśną ścieżkę, wiodącą na równinne tereny w dole Camino. Gęstwina zazwyczaj mnie odprężała, dawała poczucie bezpieczeństwa. A teraz? Przedzierające się przez prawie nagie już korony drzew światło, nadawało temu miejscu atmosfery niczym z koszmarów. Każdy szelest, choćby najdrobniejszy szmer sprawiał, że zatrzymywałam się w bojowej gotowości. Dookoła mnie rozlegało się wycie. Czułam drapieżców wędrujących bezszelestnie wśród drzew. To wcale nie dodawało mi otuchy. Jednak wkrótce miałam się znaleźć wśród stada. W bezpiecznej grupie.
Gdy minęłam barierę lasu, moim oczom ukazało się kilka koni wpatrzonych w niebo. Mimowolnie spojrzałam tam, gdzie one. Księżyc zdawał się swoją objętością przytłaczać resztę ciał niebieskich. Wśród jego blasku prawie nie było widać gwiazd. Powoli zbliżyłam się do swoich pobratymców. Przywitali mnie skinieniami głowy, zachowując powagę, lecz wkrótce zasypali mnie setkami pytań. Rozpaczliwie poszukiwałam wzrokiem Bandidy lub chociaż Steel'a. Szczęśliwie Wyrocznia pojawiła się obok mnie. Nakazałam reszcie zachować spokój, natomiast my poszłyśmy na ubocze. Musiałam z nią porozmawiać.
-Wiesz coś o tym?- zapytałam z przestrachem w oczach.
Zauważyła mój niepokój i uśmiechnęła się blado. Starała się pokazać, że nie jest źle, ale ta sytuacja widocznie jej nie odpowiadała.
-To nie jest związane z przepowiednią - uspokoiła mnie.
-Ale..?- zapytałam.
-Duchy. Dusze, tych, którzy zginęli podczas wybuchu wulkanu sto lat temu. One tutaj powrócą. -wyszeptała, widząc, że reszta koni nam się przygląda.
Westchnęłam. Ciągle problemy. Nie dadzą nam chwili spokoju. Spojrzałam zaniepokojona na Bandidę. Nie raczyła się podzielić większą ilością informacji, więc postanowiłam dołączyć do reszty stada. Zastygli w atmosferze wyczekiwania. Stwierdziłam, że nie mam wyjścia i muszę wyjaśnić im co się tutaj dzieje. Z pomocą Wyroczni nakreśliłam im z grubsza naszą sytuację. Podniosły się ożywione szepty.
Chwilę później z lasu wyłonił się ogier, którego poznałam dziś rano. Spojrzałam na niego nieco zaskoczona. W duchu jednak cieszyłam się, że postanowił tutaj przyjść. Podszedł bliżej. Poprosił mnie o wyjaśnienie zaistniałem sytuacji.
-Cóż...- westchnęłam. -Nie jesteśmy niczego stuprocentowo pewni... Wiek temu, na terenach naszego stada, nastąpiła erupcja wulkanu. W jego miejscu znajdowała się Więzienna Góra. Osadzeni tam byli przestępcy o poważniejszych oskarżeniach. Wszyscy zginęli. Ktoś ostrzegł nas, że ich dusze powrócą dzisiaj na Nivę. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jak widzimy, to na prawdę może się wydarzyć.
Cole słuchał mnie z zaciekawieniem. Analizował moje słowa. Nie zdążył się jednak odezwać, gdyż na polanie przed nami pojawił się oślepiający blask. Wydarzeniu temu towarzyszyły stłumione okrzyki członków stada. Zrobiłam krok w tył pod naporem tajemniczej energii. W promieniu kilku metrów od rzeczonego blasku rośliny zaczęły więdnąć, pozostawiając po sobie koło ziemi pokrytej martwą trawą. W samym jego środku stała jakaś postać. Blask zniknął, a oczy powoli przystosowywały się do powracającego mroku. Zanim to nastąpiło, koń zniknął wśród drzew, pozostawiając nas napełnionych niepokojem.
(Ktoś?)
No i druga połowa tygodnia, a event dopiero się zaczyna.
Chyba go nieco przedłużymy, żeby każdy coś napisał.
Chwilę później z lasu wyłonił się ogier, którego poznałam dziś rano. Spojrzałam na niego nieco zaskoczona. W duchu jednak cieszyłam się, że postanowił tutaj przyjść. Podszedł bliżej. Poprosił mnie o wyjaśnienie zaistniałem sytuacji.
-Cóż...- westchnęłam. -Nie jesteśmy niczego stuprocentowo pewni... Wiek temu, na terenach naszego stada, nastąpiła erupcja wulkanu. W jego miejscu znajdowała się Więzienna Góra. Osadzeni tam byli przestępcy o poważniejszych oskarżeniach. Wszyscy zginęli. Ktoś ostrzegł nas, że ich dusze powrócą dzisiaj na Nivę. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale jak widzimy, to na prawdę może się wydarzyć.
Cole słuchał mnie z zaciekawieniem. Analizował moje słowa. Nie zdążył się jednak odezwać, gdyż na polanie przed nami pojawił się oślepiający blask. Wydarzeniu temu towarzyszyły stłumione okrzyki członków stada. Zrobiłam krok w tył pod naporem tajemniczej energii. W promieniu kilku metrów od rzeczonego blasku rośliny zaczęły więdnąć, pozostawiając po sobie koło ziemi pokrytej martwą trawą. W samym jego środku stała jakaś postać. Blask zniknął, a oczy powoli przystosowywały się do powracającego mroku. Zanim to nastąpiło, koń zniknął wśród drzew, pozostawiając nas napełnionych niepokojem.
(Ktoś?)
No i druga połowa tygodnia, a event dopiero się zaczyna.
Chyba go nieco przedłużymy, żeby każdy coś napisał.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń