- Ja też jestem potworem, z drugiej strony. - zaczęłam, patrząc się na potwora. - Nasze moce są całkiem podobne do siebie... - moje oczy zmieniły kolor na kolor czerwony oraz były bardziej podobne do oczu kota, niż konia. Zaśmiałam się inaczej. Wyciągnęłam Gwiezdny Miecz. Czułam w sobie satysfakcję... Czułam się pewna siebie. Użyłam swojej ponad przeciętnej szybkości. Pojawiłam się tuż przed potworem, który był zdezorientowany. Obudziłam w pełni swoją drugą ja.
- Co zrobiłeś z Darknessem?!!! Masz go zaraz uwolnić, i to już!!!!!!! - wrzasnęłam.
- Ty... - powiedział przez zęby demon i chciał się uwolnić, lecz nie mógł. Przypłaszczyłam go do ziemi. Nie chciałam, żeby mi tak prędko uciekł.
- Uwolnij go, albo pożałujesz... - moje oczy zaświeciły.
- Jeśli mnie zranisz, zranisz też Darkness'a... - zaśmiał się ogier. Zamknęłam oczy. Ujrzałam przed sobą Darknessa. Było z nim wszystko w porządku... Westchnęłam. Może potwór nie mówi prawdy? A jeśli zniszczę go, zniszczę też Darkness'a? Nie mogę na to pozwolić... W każdym razie, kiedy zniszczę i jego, opuszczę te stado i już nigdy nie wrócę.
- Owszem. Na razie możesz go łaskawie uwolnić?!!!!! - przysunęłam mu strzałę do gardła i czekałam. Demon był uparty. Nagle usłyszałam w swojej głowie głos. Jagoda, możesz go ranić. Mi nic nie będzie, nie martw się. Wszystko będzie w porządku, obiecuję. - był to głoś ogiera, którego znałam. Wzięłam głęboki wdech.
- Nie słuchaj go! - krzyknął potwór. - Zniszczysz mnie, to zniszczysz i jego!!
- Zrobię to, co uważam za słuszne. - straciłam w duchu przytomność. Widziałam tylko to, co robi moja druga ja. Walczyli... Czyżby moja druga ja zniszczyła potwora? Wschód słońca... Obudziłam się. Znalazłam się w pokoju medyka. Byłam cała obolała. Otworzyłam oczy. Widziałam na niektórych drzewach ogłoszenie o zaginięciu Darkness'a.
- Nie... - szepnęłam i wyrwałam się medykowi. Nie zwracałam uwagi na swoje rany, które tak bolały... Moim obowiązkiem było przecież chronienie członków, prawda? Właśnie, więc muszę go znaleźć. Pamiętam gdzie odbyła się bitwa. Kiedy dotarłam tam, leżał Darkness. Czy potwór został pokonany? Czy może to wschód słońca spowodował, że potwór zniknął? Tak czy siak wezmę go do swojego domu i będę go obserwować. Słyszałam z daleka krzyki medyka, szukającego mnie, lecz nie zwracałam na niego uwagi. Kierowałam się jak najszybciej w stronę swojego domu, trzymając na swoim grzbiecie Darknessa. Wydawał mi się podejrzanie lekki... Potwór dalej w nim mieszka? Okaże się...
***
Robiło się ciemno. Darkness leżał w moim łóżku. Martwiłam się o niego, gdyż ani razu nie otwierał oczu. Westchnęłam. Potwór pewnie dalej w nim mieszka i nie chce go opuścić.
Darkness? Spoko, ja też nie napisałam nie wiadomo jak długiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz