11.10.2017

Od Arco Iris

Moja kolej na obserwowanie krańca naszego terytorium nastała wraz z kończącą się już nocą. Lekko zaspana wstałam, żeby zastąpić wcześniejszego strażnika. Chłodny wiatr od razu zwrócił moją uwagę po wyjściu z ciepłego namiotu. Tak właśnie zaczęła sie jesień... Po jesieni nastanie zima... Po zimie, lato. Po lecie, wiosna... I tak w kółko przez tysiące lat...
Przechadzałam się jak co dzień po granicy terytorium naszego stada. Cały poranek nic się nie działo. Nie licząc paru stad dzikiej zwierzyny przemykającej nieopodal. Po skończonej zmianie szybkim krokiem skierowałam się do małego obozu strażniczego... Tam czmychnęłam czym prędzej do mojego namiotu by napisać krótki raport odnośnie rzeczy dziejących się na granicach. Spokojnie zaczęłam składać zdanie do zdania by miało to jakikolwiek sens i nie było, żadnych niewiadomych i niepotrzebnych pytań. Kończyłam właśnie opisywać ostatnie stado leśnych stworzeń, które przemykało przez granicę
- Arco... Czekamy na raport od ciebie... - do mojej siedziby wszedł jeden z przełożonych
- Yhm... Nie widzisz, że właśnie go pisze - popatrzyłam na niego z nad pergaminu
- Ma być gotowy za dziesięć minut...
Parsknęłam... Nie chciało mi się spieszyć z papierkową robotą. Zwiększyłam tępo pisania. Kolejne spotkanie z moim tak jak gdyby szefem nie byłoby przyjemne. Dziś planowaliśmy przenieść się bardziej na wschód naszej granicy, dlatego też pospieszano nas odnośnie raportów.
Bez słowa położyłam zwój na biurku po czym bez najmniejszego szelestu wyszłam z namiotu. Nastał czas na pakowanie manatek i przeniesienie obozu. Nie był on duży. Każda straż graniczna składała się z około czterech lub pięciu koni w tym jednego ważniejszego wybieranego przez przwódce stada. Zabrałam się za pakowanie swoich rzeczy do torby. Jako strażniczka nauczyłam się nie brać ze sobą całego domu lecz tylko te najpotrzebniejsze rzeszy i nosić je ze sobą przy przenoszeniu obozowisk. Wyszłam z namiotu i zabrałam się za składanie go. Lata praktyki jak to wykonać sprawiły, że nie zajęło mi to za dużo czasu. Denerwowało mnie natomiast to, że do mojej straży przydzielono młodych a tych, z którymi "pracowałam" dłużej przeniesiono na północ. Bez słowa przyglądałam się jak młodziki męczyły się z namiotami.
- Może byś pomogła a nie patrzyła się - powiedział przełożony stając obok mnie
- Jak taki jesteś mądry to sam im pomóż - popatrzyłam mu w oczy i odeszłam jak najdalej od tego wszystkiego
- Ja naprawde nie wiem jak z tobą wytrzymuje - usłyszałam za sobą
Olałam go i szłam dalej na granice. Co jakiś czas zerkałam czy aby napewno się już nie zbieramy do wymarszu.
Ostatni raz spojrzałam na miejsce, e którym jeszcze przed godziną stało stare obozowisko. Dość długo tu stacjonowaliśmy i szczerze mówiąc przyzwyczaiłam się już do tego miejsca. Teraz czekała nas dość długa wyprawa na wschód.


(I koniec... Nikt odpisywać nie musi, no chyba, że chce XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz