8.10.2017

Od Steel'a cd. Od Jagódki "To nie koniec walki..."

Kłusowałem nad brzegiem Camino. Nie miało to większego celu. Chciałem się trochę poruszać. Miałem też zamiar poćwiczyć nieco szermierkę. Musiałem jakoś nadrobić czas, który mogłem przeznaczyć na trening, a zmarnowałem go lecząc rany. Teraz w ich miejscu zostały trzy wąskie, zaczerwienione pasy. Zapewne pozostaną mi blizny. Odetchnąłem.
Zatrzymałem się i rozejrzałem. Byłem gdzieś we wschodniej części Nivy. Postanowiłem zboczyć nieco na południe. Lasy się przerzedziły, a teren stał się otwarty. Biegłem wśród wysokiej trawy, mijając pojedyncze drzewa. Wdychałem rześkie poranne powietrze i napawałem się jego zapachem. Lubiłem jesień. Mimo, że ta pora roku przebiega w atmosferze obumierającej przyrody. Bardzo cieszył mnie chłód poranków i słoneczne popołudnia. Jesień odpowiadała mi bardziej niż zima.
Truchtałem tak jeszcze przez chwilę, aż postanowiłem się zatrzymać. Coś przykuło moją uwagę. Czułem drżenia ziemi i niepokoiło mnie to. Coś się zbliżało. I to coś dużego. Zamieniłem się w sokoła i wzniosłem w powietrze. Zacząłem krążyć nad równiną, szukając źródła tych drgań.
Wtedy zauważyłem stado hopperów. Kanguro-podobne stworzenia wielką chmarą tratowały trawę i krzewy. Za nimi podążało coś większego. I co mnie niepokoiło, liczniejszego. Drapieżniki podobne do hien, z lwimi grzywami i kopytami, ścigały swoje ofiary. Były to Crocotty.
Stado było wyjątkowo liczne. Na jego czele biegł osobnik alfa, o krwiście czerwonej grzywie, masywniejszy od reszty. Naliczyłem 16 potworów. Była to siła, która mogła zagrozić stadu. Nawet kilka koni nie dałoby sobie rady. Jako że należało to do naszych obowiązków, wojownicy musieli się nim zająć. Potwór, to potwór. I tak się odrodzi.
Zapikowałem i wylądowałem na skale w sporej odległości od Crocott. Przez chwilę analizowałem sytuację, po czym postanowiłem polecieć do Górskiej Twierdzy i zawiadomić wojowników.
Chwilę potem byłem już na dziedzińcu. Szybko wkroczyłem do koszarów. Było tam zaledwie pięciu żołnierzy. Nakazałem im poszukać reszty. Sam zostałem, by powiadomić nowo przybyłych o naszym zadaniu.
Wkrótce pojawiła się Ceniza, Jagódka oraz kilku innych wojowników.
-Wojna? Raczej nie. Bitwa z pewnością.- odpowiedziałem na pytanie łuczniczki.
Zadowoliła ją ta odpowiedź. Zamilkła tak jak reszta.
-Na południu mamy zdecydowanie za wielkie zagęszczenie Crocott. Każdy wie co to za stworzenie?- upewniłem się. Wszyscy wolno pokiwali głowami. -Dobrze. Musimy zadbać, aby ich liczebność nie zagrażało stadu. Wybieramy się na równiny. Czeka nas walka z potworami.

(Ceniza? Jagódka?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz