8.10.2017

Od Bandidy (tak trochę cd. Cenizy)

Weszłam do jaskini nie wiedząc co czeka mnie w jej wnętrzu. Zobaczyłam na jej środku leżącego białego wilka z raną grzbietu. Przyglądaliśmy się sobie przez krótki czas.
Nie wiedziałam czy pomoc tej wilczycy będzie dobrym pomysłem... W sumie to nie atakowała ani nic. Więc czemu nie. Z reguły nie byłam ufna do tych zwierząt, ale w niej było coś co podkusiło mnie, żeby jednak jej pomóc. Po krótkiej wymianie zdań z Hielo, bo tak miała na imię, ruszyłyśmy do mojej dobrej koleżanki.
- Możesz jej jakoś pomóc? - zapytałam widząc Maripose
- Komu? - popatrzyła na mnie
- Jej... - wskazałam ruchem głowy na idącą za mną wilczycę
- Zobaczymy co da się zrobić - klacz popatrzyła na ranę
Zielarka skierowała się do swojej siedziby. Mieściła się ona w obszernej jaskini. Nieźle się tu urządziła. Mimo dziwnej budowy znalazła tam miejsce na wszystkie potrzebne rzeczy. Udała się do pomieszczenia, które od reszty oddzielała kotara.
- Gdzie ja to... A tu są - powiedziała wyjmując z szafki bandaże
Stałam w progu patrząc na to co robi Mariposa. Z tego wszystkiego zapomniałam, że była że mną Ceniza... Odwróciłam się, ale klaczy tam nie było. Zaczęłam rozmyślać... Czy to koniec walk z Wyrzutkami... Mimo, że sama nie brałam w tym udziału to denerwowały mnie każde donosy o pojawieniu się jakiś szpiegów z kontynentu...
- Gotowe - powiedziała po chwili klacz
- Hm...? - popatrzyłam na nią wyrwana z zamyślenia
- Popatrzyłam twoją towarzyszkę - powiedziała chowając resztki opatrunku do szafek
- Dzięki... - spojrzałam na wilka, który w tym czasie chodził w kółko - Idziemy gdzieś? - zapytałam gdy Hielo postanowiła w końcu stanąć w miejscu
- Możemy - odpowiedziała podchodząc do mnie
Nigdy nie myślałam poważnie o posiadaniu towarzysza. Wiedziałam jednak, że wilki pamiętają jak ktoś ocali im życie...
Skierowałam się w okolice Speculum. Czasami lubiłam tam przebywać. Za mną dzielnie podążała Hielo. Nie rozmawiałyśmy prawie wcale. No nie licząc paru informacji na temat stada, których jej udzieliłam.
- Gdzieś ty się podziewała? - przede mną wylądował Mal
- Oprowadzałam nowych członków po Nivie - powiedziałam
- Niebywałe... Bandida rozmawiającą z kimś... - Negro wylądował na drzewie
Za sobą usłyszałam warknięcie. Jak się mogłam spodziewać była to moja, od dzisiaj, towarzyszka...
- To tylko Negro... Towarzysz Mal'a - spojrzałam na nią
Wilczyca podeszła do drzewa i zaczęła się przyglądać krukowi.
- A to kto? - zapytał ogier wskazując wilczycę
- Hielo. Pomogłam jej dzisiaj...
- Yhm.. - przytaknął zauważając bandaże
Staliśmy w ciszy... Żadne z nas nie należało do najbardziej rozgadanych członków stada.
- Idziesz do Speculum? - ciszę przerwało pytanie Mal'a
- Tak... Chciałam trochę pomyśleć - powiedziałam zgodnie z prawdą
- Dobrze. W takim razie nie będę ci przeszkadzał - ogier wzbił się w powietrze i odleciał
Za nim podążył również jego towarzysz. Ruszyłam we wcześniej określonym przeze mnie kierunku.
- Nie lubię kruków... - powiedziała biała wilczyca idąc za mną
- Negro może i jest lekko denerwujący, ale da się go znieść - popatrzyłam na nią
- I tak nie lubię kruków - spojrzała w stronę gdzie odlecieli mój przyjaciel i Negro
Postanowiłam nie drążyć tematu. W trakcie drogi do Speculum dowiedziałam się kto zranił Hielo. Nie była to najprzyjaźniejsza historia. Dlatego ja nigdy nie brałam udziału w żadnych walkach. Według mnie były one tylko niepotrzebnymi rozlewami krwi... Czasem niewinnych stworzeń.

(Hehe... I jak zwykle nie chce mi się kończyć... Brawo ja)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz