15.10.2017

Od Steel'a cd. Od Darkness'a

Bandida stwierdziła, że powinniśmy wyjść na dwór i tam porozmawiać. Zgodziłem się, jednak postanowiłem wziąć ze sobą łuk i kołczan. Nie, nie potrafiłem strzelać z łuku [moja postać, która nie strzela z łuku... Limitowana edycja OC normalnie], ale podczas oddawania strzału mogłem stać w miejscu i słuchać Wyroczni. Nie było sensu udawać, że się jej słucha. Wiedziała kiedy to robię.
Znaleźliśmy się w lesie. Staliśmy na niewielkiej polance na której stał spróchniały pieniek. Dobry cel. Klacz stanęła z boku i ze sceptycyzmem przyglądała się jak mierzę do drewna.
-Nie wiedziałem, że strzelasz.- odezwała się.
-Bo nie strzelam.- odparłem zwięźle i wypuściłem strzałę.
Udało mi się trafić cel. Co prawda nie w środek, ale grot wbił się w próchno. Spojrzałem na Bandidę z tryufem. Przewaliła oczyma. Zaczęła gadać o tym, że powinienem być otwarty na to co czuję. Oddałem kolejny strzał i... Chybiłem. Strzała minęła pieniek o kilka naście centymetrów i popędziła w głąb lasu. Westchnąłem.
-Widocznie wyrażanie uczuć nie jest jedynym, czego wielki Steel nie potrafi.- parsknęła klacz.
Obrzuciłem ją gniewnym spojrzeniem.
-Idę poszukać tej strzały.- stwierdziłem.
-Powodzenia.
Ruszyłem przez gąszcz krzaków. W końcu dotarłem do dużego drzewa. W jego korę wbity był grot strzały. Zauważyłem karego ogiera. Nieco zdziwił mnie jego widok, ale poznałem w nim uczonego.
-Witam. Czy to ty strzelałeś z łuku?- zapytał.
-Tak, to ja.- odparłem.
Ogier przywitał się ze mną i wyjaśnił swoją sytuację. Nieco mnie zamurowało. Mam dzisiaj pecha.
-Zaraz ktoś przyniesie zioła i opatrunki.- zawołałem, gdy biegłem już do Bandidy.
Kolczaste krzewy ranił mnie w galopie, ale moje poczucie wewnętrznej przegranej domagało się naprawy sytuacji.
-Bandi! Użyj superszybkości i skocz do Camino po opatrunki i maści na rany.- wysapałem.
Zdziwiła się, ale wykonała moje polecenie. Po dwóch minutach była z powrotem, wyposażona w sakwę z medykamentami.
-Prowadź.- nakazała.
Podążyła za mną do Darknessa, który już wyciągnął strzałę z drzewa.
-I coś ty narobił Steel?- westchnęła Wyrocznia.
Ogier był nieco zaskoczony w jak swobodny sposób wyraża się do mnie klacz. On sam traktował mnie z szacunkiem. Czułem się jednak tak beznadziejnie, że równie dobrze mogliby mnie wymieszać z błotem i rzucić na stratowanie hopperom.

(Darkness?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz